Czyżby świat w swoim rozwoju zaczął gwałtownie przyspieszać?

Picture

"Gospodarka rynkowa nie oznacza koniecznie kapitalizmu.[...] Prawdziwa natura socjalizmu polega na uwolnieniu sił produkcyjnych, a celem ostatecznym socjalizmu jest osiągnięcie powszechnego dobrobytu. "
Deng Xiaoping

Jeszcze 10 lat temu wydawało się, że socjalizm nie odrodzi się w jakiejkolwiek formie choćby i za pół wieku. Entuzjaści kapitalizmu, globalizacji i neoliberalizmu gospodarczego, z niezwykłą pewnością siebie zachłystywali się głoszeniem swoich teorii i opinii. Wynikało z nich przekonanie o absolutnym panowaniu świata kapitału co najmniej do końca XXI wieku. Również prymat Stanów Zjednoczonych jako jedynego supermocarstwa na kuli ziemskiej wydawał się być niepodważalny przez wiele najbliższych dziesięcioleci. Jeżeli ktoś nieśmiało próbował powątpiewać w te „oczywiste prawdy", to go traktowano jak człowieka kompletnie oderwanego od rzeczywistości i najwyraźniej „bujającego w obłokach".

Pomimo różnych prób przeciwdziałania, sytuacja w skali światowej uległa jednak w międzyczasie radykalnej zmianie. Pod względem społeczno-ekonomicznym i politycznym tendencje rozwojowe ludzkości uległy daleko idącym zmianom, a niekiedy wręcz całkowitemu odwróceniu. Kilka krajów socjalistycznych oraz liczna grupa krajów azjatyckich, południowoamerykańskich i południowoafrykańskich od szeregu lat utrwala stabilne tempo szybkiego rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego. Przeciętne tempo wzrostu gospodarczego tych krajów jest na ogół trzykrotnie wyższe niż rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Te ostatnie w sposób trudny do ukrycia weszły na drogę licznych zahamowań rozwojowych, konfliktów wewnętrznych i międzynarodowych oraz wyraźnej degeneracji własnych społeczeństw. Wyczerpywaniu się bogactw naturalnych w tych krajach towarzyszy narastające rozwarstwianie społeczne, pogarszająca się struktura wiekowa, wzrost odsetka łudzi ułomnych fizycznie i umysłowo, narastająca fala nerwic i chorób psychicznych, a także wzrost liczby samobójstw i różnorodnych przestępstw kryminalnych. Czołowe kraje kapitalistyczne próbują wyjść z kłopotów wewnętrznych poprzez promowanie przedsięwzięć awanturniczych i wojennych w różnych rejonach kuli ziemskiej, nasilanie wyzysku ludzi pracy najemnej i wyniszczanie drobnej przedsiębiorczości, a także prowadzenie obłędnej kampanii propagandowej.

Zachodzące w ostatnich latach procesy rozwojowe spowodowały umocnienie się grupy państw skupionych wokół Chin, Rosji i Indii (coraz efektywniej ze sobą współpracujących), a także mniej lub bardziej lewicujących państw Ameryki Łacińskiej i Afryki Południowej. W ostatnim okresie nastąpiło szczególnie poważne i wyraziste umocnienie się na arenie międzynarodowej Chin, Rosji i Kazachstanu, które to państwa wchodzą w skład coraz skuteczniej funkcjonującej Szanghajskiej Organizacji Współpracy.

Z ogromnym rozmachem rozwijająca się Chińska Republika Ludowa swoim potencjałem produkcyjnym zaczyna zbliżać się do poziomu Stanów Zjednoczonych, które jeszcze niedawno uważano za bezkonkurencyjne mocarstwo ekonomiczne. Również na najwyższym poziomie przeprowadzone Igrzyska Olimpijskie w Pekinie zrobiły wielkie wrażenie nie tylko na ich uczestnikach, ale i na około 4 miliardach łudzi obserwujących te Igrzyska na ekranach telewizorów. Na niewiele zdały się zakłócające Olimpiadę awantury opozycji tybetańskiej i uderzenie wojsk gruzińskich na Południową Osetię w przeddzień jej rozpoczęcia. Organizacja i przebieg Olimpiady w Pekinie uwidoczniły przy okazji ogromny i wszechstronny rozwój cywilizacyjny kraju rządzonego przez komunistów, w którym jeszcze pół wieku temu co roku umierało z głodu po kilka milionów ludzi. Na wściekłą propagandę antychińską nie dały się nabrać społeczeństwa krajów sąsiadujących z ChRL, czego dowodem były wybory parlamentarne w Nepalu i na Tajwanie, gdzie zdecydowanie zwyciężyły siły polityczne życzliwe władzom w Pekinie.

W ostatnich miesiącach nastąpiło również wyraźne zademonstrowanie szybko rosnącej potęgi Federacji Rosyjskiej. Wpłynęły na to nie tylko korzystne warunki międzynarodowe odnośnie eksportu rosyjskiego gazu ziemnego i ropy naftowej, szybko rosnąca produkcja i eksport nowoczesnego sprzętu wojskowego oraz efektywne wykorzystywanie poradzieckiego potencjału naukowo-technicznego, ale również dalekowzroczna strategia polityczna obecnych przywódców Rosji. Ostatnie działania wojenne w Gruzji potwierdziły nie tylko sprawność militarną Rosji i wysoką operatywność działania jej władz państwowych, ale także ujawniły żenującą chaotyczność, nieracjonalność i krótko-wzroczność polityki państw zachodnich odnośnie rywalizacji z Rosją. Natomiast niezwykle szybkie tempo rozwoju Kazachstanu wynika nie tylko z położenia geograficznego i obfitości bogactw naturalnych, ale również umiejętnego wykorzystywania sąsiedztwa Rosji, Chin i innych krajów środkowoazjatyckich.

Na zmianę układu sił ekonomicznych i politycznych współczesnego świata ma wpływ także szybki rozwój gospodarczy tak wielkich krajów jak Indie i Brazylia, które wyraźnie starają się uniezależnić od zachodnich mocarstw. Spośród krajów średniej wielkości nadal bardzo szybko rozwija się socjalistyczny Wietnam oraz Wenezuela, wyrastająca na lidera radykalnych przemian ustrojowych w Ameryce Łacińskiej. Na ogół całkiem nieźle radzą sobie kraje będące na amerykańskiej czarnej liście „wrogów wolności i demokracji". Głowę podnoszą i odmawiają posłuszeństwa zachodniemu kapitałowi przywódcy coraz większej liczby państw. Nawet przywódcy Turcji, Iraku i Afganistanu dają do zrozumienia, że mają już dosyć „opieki" USA i innych krajów zachodnich, a nawet próbują szukać innych rozwiązań i innych sojuszników. Natomiast kraje od wielu lat kurczowo trzymające się Stanów Zjednoczonych mogą znaleźć się w bardzo nieprzyjemnej sytuacji.

W bieżącym roku odbyły się na świecie liczne wybory parlamentarne i prezydenckie, a także kilka głośnych referendów (np. w Irlandii, Wenezueli i Boliwii). Najbardziej przełomowe okazały się wybory parlamentarne w biednym półfeudalnym kraju himalajskim jakim jest Nepal (około 26 mln mieszkańców). Wbrew przewidywaniom „fachowców i znawców problemu", miażdżące zwycięstwo odnieśli komuniści. W ten sposób według wszelkich wzorców zachodniej demokracji przejęli oni główne stery władzy w państwie łączącym dwa najludniejsze kraje świata, a Nepal stał się siódmym z kolei krajem na świecie oficjalnie rządzonym przez komunistów. Mniej spektakularne, ale bardzo istotne przesunięcia w lewo nastąpiły też w rezultacie wyborów w Nikaragui, Paragwaju, Mongolii, Kambodży i na Cyprze. Zachodzą też w wielu krajach poważne przemiany wewnętrzne, które mogą sprzyjać dalekosiężnej orientacji prosocjalistycznej w skali globalnej.

W odróżnieniu od stosunkowo dobrej koniunktury rozwojowej większości wyżej wymienionych krajów, w szczególnie ciężkie tarapaty popadły Stany Zjednoczone. Przez dziesięciolecia uparcie prowadzona polityka wewnętrzna i zagraniczna tego mocarstwa oraz wyjątkowo krótkowzroczna i wręcz samobójcza polityka administracji republikańskiej pod przywództwem prezydenta George'a Busha, doprowadziły do ciężkiego schorzenia i niewydolności głównych mechanizmów państwa. Absolutne panowanie dolara na świecie, nierównoprawna współpraca gospodarcza z innymi krajami i skuteczne narzucanie innym swoich standardów postępowania, umożliwiły USA niezwykle pomyślną koniunkturę gospodarczo-polityczną w ostatnich dziesięcioleciach ubiegłego wieku. Ale w nowych realiach zmienionego świata, często owe czynniki minionej pomyślności stały się kulą u nogi na drodze dalszego rozwoju. Wraz z umocnieniem się euro i walut niektórych krajów azjatyckich ujawniło się niedopuszczalne przeszacowanie wartości dolara. Wyszły też na jaw skandaliczne oszustwa finansowe i sprawozdawczo-informacyjne bardzo ważnych przedsiębiorstw i banków amerykańskich. Coraz trudniej też ukryć, że niektóre istotne działy gospodarki USA opierają się wręcz na fikcyjnych fundamentach. Aby ukryć przed własnym społeczeństwem rzeczywisty stan rzeczy w okresie kampanii wyborczej, prawdopodobnie sięgnięto po różnego rodzaju rezerwy państwowe i korporacyjne, a może nawet pomoc zagraniczną. Wygląda więc na to, że nowy prezydent USA stanie w obliczu niezmiernie trudnych problemów, a ich rozwiązywanie będzie wymagało często wysoce ryzykownych przedsięwzięć.

Osobowość nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych będzie niewątpliwie miała duży wpływ na politykę wewnętrzną i zagraniczną oraz na tzw. wizerunek jeszcze ciągle pierwszego mocarstwa. Natomiast sądzę, że nie będzie miała istotnego wpływu na aktualne kierunki rozwoju ludzkości i szybko postępującą zmianę układu sił na świecie, gdyż potencjał i dynamika rozwoju sił przeciwnych światowemu kapitałowi wyraźnie przekroczyły progi, za którymi najprawdopodobniej nie będzie odwrotu. Być może najbardziej bezwzględne i wojownicze siły imperialne Zachodu zechcą sięgnąć po środki militarne, ale zbyt wiele czynników przemawia za tym, że na tej drodze mogą bardzo marnie skończyć.

W zaistniałej sytuacji kraje Unii Europejskiej znalazły się w sytuacji mało sprawnej i niezbyt wydolnej potęgi próbującej zachować dotychczasowy dorobek i rozpaczliwie walczącej z widmem długotrwałej stagnacji gospodarczej. Problem jednak w tym, że kraje Europy Zachodniej mogą skutecznie ratować się w dużej mierze kosztem interesów głównego sojusznika z drugiej strony Atlantyku. Zaistniałe sprzeczności interesów spowodowały dążenie niektórych liczących się krajów kapitalistycznych do ratowania siebie wszelkimi sposobami, bez liczenia się z niezadowoleniem i protestami dotychczasowych sojuszników. Jednak sytuacja w Europie Zachodniej wydaje się bardziej ustabilizowana niż w USA, a przywódcy europejscy są bardziej realistyczni i dalekowzroczni niż butni i przesadnie pewni siebie przywódcy pierwszego supermocarstwa. Natomiast obłędnie antyrosyjskie i nadmiernie służalcze wobec republikańskiej administracji USA, polskie elity polityczne jeszcze przez kilka lat prawdopodobnie nadal będą się miotać w swojej destrukcji i małostkowości, niezależnie od tego kto konkretnie znajdzie się u steru rządów.

Wygląda jednak na to, że współczesny świat coraz pewniejszym krokiem idzie w kierunku nowych rozwiązań społeczno-ekonomicznych i strategicznych, wbrew wszelkim awanturnikom, malkontentom i entuzjastom „dnia wczorajszego". Powoli zaczynają blednąc uroki (może poza takimi krajami jak Polska) kultu pieniądza, gospodarki neoliberalnej, tzw. wartości świata zachodniego i szeroko rozumianej cywilizacji śródziemnomorskiej. Z drugiej strony wyraźnie rozwijają skrzydła narody przez minione stulecia bez skrupułów są wyzyskiwane i poniżane. To głównie tam ideały sprawiedliwości społecznej, równoprawności obywateli i rzeczywistej dbałości rządów o interesy dołów społecznych, stały się efektywną silą napędową niezwykle szybkiego rozwoju.

Kraje realizujące różne koncepcje budownictwa socjalistycznego zamieszkiwane są obecnie przez około jedną czwartą ogółu ludności świata, a ich łączny produkt krajowy brutto stanowi około 20% światowego PKB. Kraje o prosocjalistycznej orientacji coraz lepiej współpracują z krajami formalnie kapitalistycznymi, w których jednak miejscowi i zagraniczni bogacze nie mają zasadniczego głosu w sprawach polityki państwa. Wszystko to razem tworzy nową rzeczywistość na arenie międzynarodowej, gdzie powoli ale systematycznie bledną gwiazdy światowego kapitału, a wychodzą z cienia, wyraźnie prosocjalistyczne dążenia już nie tylko milionów, ale wręcz miliardów ludzi na ziemskim globie.

Ostatnie przemówienie Salvadora Allende

Picture
Salvador Allende Gossens (ur. 26.06,1908 zm. 11 września 1973) – polityk chilijski, w latach 1970-1973 prezydent Chile z ramienia lewicowej koalicji "Front Jedności Ludowej" (Unidad Popular), który został obalony przez faszystowski zamach stanu 11 września 1973, w trakcie którego popełnił samobójstwo. Laureat Międzynarodowej Nagrody Leninowskiej 1973 roku za tworzenie państwa robotniczego.

W trzydziestą rocznicę śmierci prezydenta Chile Salvadora Allende publikujemy jego ostatnie przemówienie radiowe wygłoszone chwilę przed śmiercią, 11 września 1973 roku. Tekst tłumaczył Piotr Ikonowicz.


Historia należy do nas, to naród ją tworzy. Zapłacę życiem za obronę zasad, które są drogie ojczyźnie. Hańbą okryją się ci, którzy zdradzili swe przekonania, złamali dane słowo i stanęli po stronie doktryny militarnej. Lud powinien być czujny, nie wolno mu się dać sprowokować ani masakrować, ale musi bronić swych zdobyczy. Powinien bronić swego prawa do budowania przy pomocy własnej pracy godnego i lepszego życia. Ci, którzy sami siebie okrzyknęli demokratami, wzniecili rewoltę i w sposób nieodpowiedzialny i podstępny pogrążyli Chile w chaosie. W imię żywotnych interesów ludu, w imię ojczyzny wzywam was abyście zachowali nadzieję. Historii nie powstrzyma się ani za pomocą represji ani zbrodni. To etap, który musimy pokonać, to trudna chwila. Możliwe, że nas zmiażdżą, ale przyszłość będzie należeć do ludu, do ludzi pracy. Ludzkość zmierza ku lepszemu życiu.

Rodacy, możliwe że uciszą rozgłośnie radiowe i na jakiś czas się rozstaniemy. Teraz przelatują nad nami samoloty, które w każdej chwili mogą nas zacząć bombardować. Ale chcę żebyście wiedzieli, że jesteśmy tu aby pokazać, że są w tym kraju ludzie, którzy spełniają swe obowiązki do końca. Mam mandat od ludu i jako prezydent jestem świadom godności urzędu, który mi powierzono.

To jest z pewnością ostatnia okazja mówienia do was. Siły zbrojne zbombardowały anteny radiowe. Moje słowa nie gorzkie lecz twarde. To słowa moralnego potępienia tych, którzy złamali złożoną przysięgę. Chilijski żołnierz, głównodowodzący, kolega generała Merino i generała Mendozy, który jeszcze wczoraj manifestował swoją solidarność i lojalność wobec rządu, ogłosił się dziś naczelnym dowódcą sił zbrojnych. Wobec tych faktów, chcę powiedzieć ludziom pracy, że nie ustąpię ze stanowiska. W tej historycznej chwili zapłacę życiem za swoją lojalność wobec ludu. Oświadczam wam, iż jestem przekonany, że tego co lud chilijski osiągnął nie da się ostatecznie zniszczyć. Mają dość siły aby nas zniewolić, ale procesów społecznych nie powstrzyma ani zbrodnia ani siła.

Historia należy do nas, to lud ją tworzy. Ludzie pracy Chile, dziękuje wam za lojalność i zaufanie okazane człowiekowi, który jedynym tłumaczem waszego wielkiego pragnienia sprawiedliwości i przysięgam, że zawsze przestrzegałem prawa i Konstytucji. W tym przełomowym momencie chcę powiedzieć, że mam nadzieję, że ta lekcja nie pójdzie na marne.

Zagraniczny kapitał, imperializm, stworzyły klimat, w którym podeptano nasze tradycje, aby przy zagranicznej pomocy siłą odzyskać władzę. Bronić swej własności i przywilejów. Zwracam się do prostej wiejskiej kobiety, chłopki, która w nam uwierzyła, do twardego robotnika i do matki, która zawsze dbała o swe dzieci. Zwracam się do funkcjonariuszy państwowych, którzy w ostatnich dniach próbowali zapobiec zamachowi stanu, starając się powstrzymać tych, którzy bronią jedynie przywilejów społeczeństwa kapitalistycznego.

Zwracam się do młodzieży, do tych którzy śpiewali dzieląc się radością życia i duchem walki. Zwracam się do Chilijczyków, robotników, intelektualistów, tych wszystkich, którzy będą ścigani i prześladowani, bo w naszym kraju jakiś czas temu pojawił się faszyzm. Świadczą o tym zamachy terrorystyczne, wysadzanie mostów, torów kolejowych, rurociągów i gazociągów, przy zupełnym milczeniu tych, którzy mieli obowiązek temu przeciwdziałać. Historia ich osądzi.

Z pewnością uciszą radio Magallanes i nie będziecie już mogli usłyszeć mojego metalicznego, spokojnego głosu. Zawsze jednak będę z wami, zostanie wam przynajmniej wspomnienie godnego człowieka, który dochował wierności ojczyźnie. Lud musi się bronić ale nie poświęcać, nie powinien dać się eksterminować, ani poniżać. Ludzie pracy: ufam w przyszłość Chile. Są tacy, którzy obawiają się nadchodzących szarych i gorzkich czasów zdrady. Idźcie naprzód, bo wkrótce otworzą się przed wami szerokie aleje, którymi przejdzie wolny człowiek aby budować lepsze społeczeństwo.

Niech żyje Chile, niech żyje lud, niech żyją ludzie pracy! To moje ostatnie słowa. Jestem pewien, że moja ofiara nie pójdzie na marne i stanie się przynajmniej moralną karą dla podłości i zdrady.




Lewica.pl

Faszyzm podnosi łeb

Picture
„Elity” polityczne i intelektualne Niemiec zgodnym chórem przerzucają odpowiedzialność za wybuch II Wojny Światowej na... Stalina. Mało tego! Jeżeli cokolwiek mają za złe swemu „ukochanemu Fuehrerowi”, to tylko to, że efektem rozpętanej przez niego ludobójczej masakry (niestety takie określenie z ich ust nie pada) była przegrana „Wielkiej Rzeszy” i wkroczenie wyzwolonych przez Armię Czerwoną państw na drogę ku socjalizmowi.

O czym mowa? Ano o oświadczeniu wystosowanym przez 140 niemieckich i intelektualistów (Jeżeli tacy ludzie nazywają siebie intelektualistami, to pozostaje współczuć zachodnim sąsiadom), którzy apelują do Europy, „by świętując 20. rocznicę upadku żelaznej kurtyny, nie zapomniała o okolicznościach, w których 70 lat temu kontynent podzielono”. Tradycyjnie obrywa się Stalinowi, który zawarł porozumienie z Hitlerem w celu uchronienia Kraju Rad przed przedwczesnym wciągnięciem do konfrontacji z militarną machiną III Rzeszy. Przed starciem z przeciwnikiem, na które ZSRR nie było jeszcze gotowe. Choć nawet najbardziej wrodzy Stalinowi historycy przyznają, że niepodpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow nie uchroniłoby Polski przed hitlerowskim najazdem, to sygnatariusze listu puszczają te argumenty mimo uszu. Lecz treści oświadczenia nie należy tłumaczyć ignorancją jego twórców. O nie! Oni dobrze wiedzą, czego chcą. Zdają sobie sprawę, że napaść Hitlera na Związek Radziecki we wrześniu 1939 z pewnością skończyłaby się całkowitą klęską Kraju Rad, umożliwiłaby III Rzeszy wygranie wojny, wymordowanie wszystkich „nie-Aryjczyków”, uczynienie z reszty ludzkości niewolników i osiągnięcie hegemonii na światowym rynku.

Orwell pisał: „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. A przeszłość kontroluje ten, kto kontroluje chwilę obecną”. Nic więc dziwnego, że taki list powstał. W dobrym guście jest dzisiaj nabijanie się z ostrzeżeń przed niemieckim rewizjonizmem. A przecież burżuazja rządząca Niemcami, po aneksji NRD i ugruntowaniu swej pozycji współwładcy Unii Europejskiej, nie porzuciła wcale planów „Drang nach Osten” i podporządkowania sobie co najmniej Europy. Dwie wojny światowe nauczyły ją jednak cierpliwości i przebiegłości. Po cóż zbrojne starcie, jeśli można osiągnąć cel o wiele bardziej subtelnymi metodami? Przez pół wieku na drodze kapitalistów niemieckich stała robotniczo-chłopska Niemiecka Republika Demokratyczna. Dlatego po „zjednoczeniu” Niemiec (a w rzeczywistości po podbiciu NRD), władcy RFN postanowili wyniszczyć środowiska lewicy za pomocą kampanii oszczerstw, szantażu, masowych zwolnień i represji policyjnych. Stawką są tu gigantyczne zyski, więc kapitaliści uznali wszystkie chwyty za dozwolone.

Przyjrzyjmy się sygnatariuszom listu: Marianne Birthler - szefowa Urzędu ds. Akt Stasi i Fundacji Badań nad Dyktaturą w NRD, były enerdowski „dysydent” Wolfgang Templin, prof. Rita Süssmuth - była przewodnicząca Bundestagu, Joachim Gauck - I szef Urzędu ds. Akt Stasi, historycy Arnulf Baring, Dieter Bingen i Heinrich Winkler, publicyści, politycy. Również działacze SPD (Socjaldemokratycznej Partii Niemiec) poparli tezy środowisk „opiniotwórczych”, stając się godnymi następcami przedwojennej SPD, która wolała walczyć przeciwko komunistom niż Hitlerowi. Dla partii i jej członków skończyło się to tragicznie...

Tego typu akcje są bardzo złym znakiem dla sąsiadów RFN. Wystarczy obejrzeć filmy nakręcone w ciągu ostatnich 10 lat przez niemieckie wytwórnie: Coraz bardziej wybielają nazizm, a jako pozytywnych bohaterów przedstawiają faszystowskich zbrodniarzy. W filmie „Jeniec: Jak daleko nogi poniosą” z 2001 roku, pozytywnym bohaterem jest hitlerowski żołnierz mordujący partyzantów. Skazany za to na pobyt w łagrze, usiłuje uciec do kochającej żony i słodkiej „aryjskiej” córeczki. Zgodnie z zamysłem reżysera, widz ma kibicować bandycie uciekającemu przed wymiarem sprawiedliwości. Natomiast zgodnie z planami sygnatariuszy „Listu 140” i ich mocodawców, mamy współczuć nie ofiarom nazizmu, ale ludom Europy środkowo-wschodniej, które dzięki rządom komunistów odbudowały swe kraje z gruzów.

Zgodnie z życzeniem „elit” zza Odry, mamy nienawidzić nie hitlerowców (w końcu ten totalitaryzm to zdaniem mediów pestka w porównaniu z „totalitaryzmem sowieckim”), lecz ludzi, którzy poświęcali życie walcząc przeciwko nim. Mamy uwierzyć, że II Wojna Światowa skończyła się nie upadkiem III Rzeszy, ale państw demokracji ludowej. Mamy uwierzyć, że my – Polacy, Czesi, Słowacy, Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy, Romowie, Żydzi, że my – ocaleni od śmierci z rąk hitlerowskich katów, musimy za to przepraszać ideowych spadkobierców tych, którzy stworzyli Dachau i Auschwitz. Mamy w to uwierzyć? Wolne żarty!

Niedawna rocznica paktu Ribbentrop-Mołotow stała się dla wszystkich antykomunistów, ignorantów oraz pogrobowców faszyzmu znakomitą okazją do zakrojonej na szeroką skalę manipulacji faktami. Cel jest jasny – zrównać ze sobą nieporównywalne: Ofiary i zbrodniarzy, dobro i zło, komunizm i nazizm...

O opamiętanie wzywają nawet niektóre zagraniczne środki masowego przekazu. Dobrym przykładem jest socjaldemokratyczny brytyjski The Guardian, który w swoim specyficznym stylu (rojącym się od dziwacznych sformułowań typu „stalinizm” czy „państwo komunistyczne”) ostrzega, że zabawa w historyków może mieć katastrofalne następstwa: „Sprawa ta jest jednak istotna, bo kryją się za nią nieprzyjemne zabiegi wielu polityków bałtyckich i środkowoeuropejskich, by zrównać stalinizm z nazizmem lub nawet uznać stalinizm za gorszy. Politycy ci, zaniepokojeni utrzymującą się siłą dawnych partii komunistycznych w regionie, uciekają się do równania nazizm-stalinizm, by dyskredytować wszelkie partie lewicy (…). Jest to także słabo maskowana próba zachowania skrajnej nieufności, jeśli nie otwartej wrogości, wobec dzisiejszej Rosji”.

Gazeta przypomina, że do końca 1941 r. Niemcy (z miejscowymi pomocnikami i żołnierzami rumuńskimi) zabili w Związku Radzieckim i państwach bałtyckich milion Żydów. To tyle, co w Auschwitz podczas całej wojny. „Guardian” podkreśla, że Hitler ma na sumieniu: 5,7 mln Żydów, około 4 mln obywateli ZSRR zagłodzonych przez Niemców na śmierć i co najmniej 750 tys. cywilnych ofiar zbiorowych represji. Nie mówiąc o mniejszościach narodowych i wszystkich innych ofiarach rozpętanej przez nazistów (wyniesionych do władzy dzięki wsparciu niemieckiej burżuazji, pod sztandarem „walki z komunizmem” i „oczyszczenia świata z podludzi”) wojny totalnej. Wojny, w której celem było wymordowanie jak największej liczby ludzi i zdobycie przez kapitalistów III Rzeszy hegemonii na światowym rynku.

Trzeźwi historycy zaznaczają, że hipokryzją jest potępianie paktu ZSRR z III Rzeszą zawartego 28.08.1939 przy jednoczesnym przemilczaniu haniebnej zmowy „zachodnich demokracji” z Hitlerem w Monachium z 1938 roku. Zmowy, która przewidywała wchłonięcie demokratycznej Czechosłowacji przez hitlerowską bestię. Oczywiście bez pytania o zdanie samych Czechosłowaków i ich rządu. Mało tego! Wbrew ich wyraźnemu sprzeciwowi! Związek Radziecki – usiłujący stworzyć w porozumieniu z krajami kapitalistycznymi system zbiorowego bezpieczeństwa przeciwko groźbie nazistowskiego najazdu – pojął, że został zupełnie sam. Anglia i Francja, będąc same nieprzygotowane do wojny, usiłowały grać na zwłokę i w tym celu pchały III Rzeszę do marszu na wschód, po wymarzoną przez Hitlera „przestrzeń życiową”. Natomiast rządzona przez sanacyjną dyktaturę Polska darzyła większą nienawiścią Kraj Rad niż hitlerowskie Niemcy. Brak trzeźwej oceny sytuacji i przyjęta taktyka kluczenia między dwoma dużymi sąsiadami pchnęły rząd II RP do odrzucenia radzieckiej prośby o pozwolenie na przemarsz wojsk (mimo wniosków Anglii i Francji).

Cóż jeszcze można dodać? Osobom, które nie odróżniają nazizmu od komunizmu, dedykuję trafną wypowiedź jednego z towarzyszy:

„Faszyzm jest ostatnią bronią kapitalizmu, po który sięga rządząca burżuazja, gdy rzeczy zaczynają wymykać się spod kontroli. W momencie kiedy sprzeczności kapitalizmu osiągają punkt kulminacyjny, zwłaszcza w okresach kryzysowych, napięcie społeczne narasta i grozi samemu systemowi. Zwłaszcza, że na horyzoncie rysuje się widmo komunizmu.

Tuż przed dojściem faszystów do władzy, Niemiecka Partia Komunistyczna zdobyła w wyborach do Reichstagu sześć milionów głosów. Burżuazja niemiecka, przerażona tym faktem zdecydowała się na ograniczenie wolności demokratyczno-liberalnych, ustanawiając terrorystyczną dyktaturę burżuazyjno-nacjonalistyczną. Partia nazistowska została powołana przez burżuazję w celu zniszczenia niemieckiego ruchu robotniczego. Działaczy komunistycznych i związkowych mordowano oraz umieszczano w obozach koncentracyjnych (np. Dachau). Podobny mechanizm można zaobserwować także w innych krajach, takich jak Hiszpania, Chile itd.

Aby oszukać i omamić klasę robotniczą, burżuazyjna partia nazistowska, reprezentująca interes wielkiego kapitału monopolistycznego (dość wspomnieć że była finansowana przez takie podmioty jak Krupp, Siemens, IBM i inne), nazwała się partią narodowo-socjalistyczną i zapożyczyła część haseł socjalistycznych w celu zdobycia poparcia klasy robotniczej.

Przypadkowe zbieżności w programie NSDAP i komunistów wynikały z zapożyczenia przez faszystów sloganów pochodzących z programu komunistycznego, jedynie w celu oszukania klasy robotniczej. W rzeczywistości zaś cała polityka nazistów była skrajnie reakcyjna i antyrobotnicza. Zmierzała do krwawej rozprawy z ruchem robotniczym i bezwzględnej dyktatury nacjonalistycznej burżuazji. Nie mieszajmy rzeczy skrajnie od siebie różnych.”

Artykuł pochodzi z serwisu "Czerwony Sztandar "
www.1917.info.pl